Mój rok 2022 to rok przełomowy. Żaden inny nie dał mi tylu lekcji. Żaden inny nie doprowadził mnie tak blisko do granicy wytrzymałości. Teraz jestem po drugiej stronie tych zmian i dziękuję za nie. Ale to nie ja byłam ich autorką, one mi się przydarzyły. Ja je po prostu koncertowo ogarnęłam.
Od września 2021 jestem w terapii. Nie wiem, jak poradziłabym sobie w 2022 bez niej. Poszłam na terapię po jedno, a wyszłam z drugim. To znaczy zgłosiłam się z konkretnym problemem, a okazało się, że to w ogóle nie był problem. Miałam (mam?) natomiast milion innych. Terapia trwa i jeszcze potrwa, bo w tym nurcie trwa kilka lat. I jedyny mój problem z nią jest taki, że czemu poszłam tak późno? Dowiedziałam się na przykład, że:
- byłam ofiarą gaslightingu
- lenistwo nie istnieje
- opieka nad przewlekle chorą osobą (której stan się stopniowo pogarsza) to heroizm, na który nie każdego stać (i nie ma w tym nic złego)
- norma to tylko punkcik na spectrum. Mój punkcik może być w innym miejscu
Jak to zwykle bywa, zmiany, które przyniósł 2022, nie spadły z kosmosu. One były widoczne na horyzoncie przynajmniej w drugiej połowie 2021. Tylko ja, ze strachu, uparcie nie patrzyłam w tamtą stronę. Moja chora na demencję mama zaskoczyła nas już wiele razy. Najpierw trafiła pod opiekę mojego brata i jego żony – miało być super. W domu z rodziną i jej ukochanymi kotami. Ale rzeczywistość nas przerosła – mama świetnie się maskowała mieszkając sama, plus robiła masę rzeczy na pamięć. W nowym otoczeniu choroba wyszła z kąta, rozłożyła wszystkie pióra i usiadła na środku, a my byliśmy przerażeni. Walczyliśmy przez dziewięć miesięcy, ale to było bez sensu. Nasze wysiłki były na nic, a my nie mieliśmy życia. Brat prawie nie wychodził z domu, ja przyklejona do telefonu 24h, albo rzucam wszystko nagle i bukuję pierwszy dostępny lot do Polski, żeby pomoc. Na chatę regularnie przyjeżdża pogotowie i policja, bo mama nie współpracuje. Nie bierze leków, staje się agresywna.
We wrześniu dotarło do mnie, że nie damy rady. Żadne z nas nie może zrezygnować z pracy, żadne z nas nie ma takich pokładów cierpliwości i odporności (na przykład na wyzwiska i oskarżenia). Mama trafia do prywatnego ośrodka opiekuńczego, który jest fantastyczny. A my możemy żyć normalnie i być po prostu dziećmi naszej mamy, które spędzają z nią czas i dbają o to, żeby niczego jej nie brakowało. To mogę napisać dzisiaj. Ale mój październik i listopad to nieprzespane noce i ból brzucha, spowodowane poczuciem winy.
Nieprzespanych nocy było bardzo dużo. Nie spałam, tylko kminiłam, gdzie będę mieszkać po rozstaniu z moim byłym partnerem (grudzień 2021-marzec 2022); czy jeszcze kiedykolwiek będę w wartościowej relacji; ogólnie bardzo dużo dylematów z serii „jak żyć?”.
Ale wiecie, co się stało?
- Znalazłam chatę w Amsterdamie – domek z ogródkiem, strychem i panelami słonecznymi na dachu za 1000 EUR miesięcznie.
- Założyłam profil w aplikacji randkowej i poznałam wspaniałego, dojrzałego emocjonalnie faceta, z którym jestem bardzo szczęśliwa od wielu miesięcy.
- Ale zanim go poznałam randkowałam sporo i wszystkie spotkania były zajebiste i niczego nie żałuję – tam po drugiej stronie są naprawdę fajni ludzie. A apki dzisiaj mają nawet sekcję „poglądy polityczne” (tylko wiecie, trzeba czytać profil, nie tylko patrzeć na zdjęcia :P).
- Życie potwierdziło, że wygląd naprawdę nie jest tak ważny, jak nam wciskają.
- Nauczyłam się – we wszystkich relacjach – komunikować moje potrzeby i prosić o to, czego chcę (wcześniej uczucie upokorzenia mi na to nie pozwalało za często).
- Nauczyłam się przyglądać sobie samej i w ogóle te potrzeby dostrzegać, oraz pocieszać samą siebie i nie zajadać stresu (chociaż to wszystko jest ciężką pracą, która trwa nadal).
- Zerwanie poprzedniej relacji – chociaż broniłam się przed nim rękami i nogami – odbyło się w dobrym momencie, bo chociaż dalsze bycie razem było bez sensu, zostało jeszcze dużo miłości, wzajemnego szacunku, troski i wspólnych zainteresowań. Dlatego dzisiaj mój ex jest nadal moim bardzo bliskim i cennym przyjacielem. To samo dotyczy jego rodziny – są cudowni, bardzo się kochamy, mamy kontakt i spędzamy razem czas.
- Odcięłam się od znajomosci, które mi nie służyły, a buduję te, które są wartościowe.
- Nauczyłam się, że świetnie radzę sobie w sytuacjach kryzysowych (ktoś mi niedawno powiedział, że powinnam pracować w jakimś centrum kryzysowym, bo jestem świetnym strategiem i mam zawsze plan A, B, C, D i E); jestem zajebista i atrakcyjna (chociaż mocno poza kanonem).
Niestety rok 2022 to też milion covidów (urok spotykania się z pracownikiem ochrony zdrowia), innych infekcji (co wcześniej przez wiele lat nie miało miejsca) i powrót mojej spondyloartropatii z remisji. Stres to jednak nic fajnego. I chociaż jestem tym poprzednim rokiem zmęczona, to może dlatego nie mam już czasu i siły na bylejakość, i już się nie boję zmian na horyzoncie. A widzę ich znowu dużo.
Może czytając to zastanawiasz się, po co ja to piszę? Kogo to obchodzi? Nie bez powodu zajęło mi to kilka tygodni – jest prawie połowa stycznia. Ale jeśli dla mnie – osoby w wieku 40 lat – niektóre z tych rzeczy były objawieniem, to może ktoś inny też skorzysta? Pointa jest taka, że wszystko mija. I jeśli jesteś w czarnej dziurze to chcę Ci powiedzieć, że ogarniesz i jeszcze będzie dobrze. Ale to nie znaczy, że musisz ogarniać sam. Rozmawiaj ze swoimi ludźmi, szukaj wsparcia, jeśli go potrzebujesz.
I dbaj o siebie – zdrowa dieta, ruch, sen, towarzystwo ludzi i na przykład prowadzenie dziennika. Może Ci się dzisiaj wydawać, że nie masz na to czasu. Ale jesli zaniedbujesz swoje zdrowie psychiczne, ono się upomni. Czas, który dzisiaj oszczędzasz nie robiąc tych rzeczy, ono sobie odbierze z nawiązką gdy Cię przeciora po podłodze z której nie wstaniesz przez godziny / dni / tygodnie / miesiące. Oby to był dla Ciebie wygodny moment na taką wymuszoną przerwę. Mój trafił akurat na urlop, który spędziłam na płaczu i szukaniu CZEGOKOLWIEK, co mnie w jakikolwiek sposób podniesie z tej podłogi chociaż na chwilę. Nie życzę tego nikomu.
Buziaki.